Dziś post bardziej filozoficzny niż analityczny, ale temat równie ważny co dokładna analiza spółki.
Dokładnie chodzi o spadki na giełdzie i moje podejście do tego tematu. Jak wszyscy wiemy giełda ma lepsze i gorsze dni, jednak gdy spadki są dość gwałtowne lub długotrwałe, w głowie zaczynają pojawiać się wątpliwości i czarne scenariusze, które pod wpływem mocnych uczuć mogą doprowadzić do decyzji, których potem możemy gorzko żałować np. zamknięcia pozycji na dużej stracie z powodu strachu przed dalszymi spadkami.
Na początek posłużę się historyjką Warrena Buffeta, nieco zmodyfikowaną przeze mnie ale sens ten sam. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy właścicielami jakiejś firmy (to samo jest w przypadku posiadania akcji firmy) ale, żeby obraz był bardziej przejrzysty, wyobraźmy sobię, że firmę tę stworzyliśmy od podstaw, jesteśmy jej założycielem, znamy ją od podszewki i codziennie pracujemy nad jej rozwojem. Wierzymy w jej dobrą przyszłość.
Teraz wyobraźmy sobie, że codziennie rano gdy podjeżdżamy pod siedzibę naszej firmy, spotykamy pewnego jegomościa - bardzo energicznego, mało zrównoważonego i stale krzyczącego człowieka. Stoi on pod siedzibą naszej firmy i codziennie wykrzykuje kwoty po jakich kupiłby naszą firmę. Raz cena jest większa, raz mniejsza, nieraz powtarza tą samą cenę codziennie. Zazwyczaj go ignorujemy i po prostu wchodzimy do firmy, nie musimy przecież zgadzać się na jego propozycję i sprzedawać mu firmy, która tak dobrze znamy za śmiesznie małe pieniądze. Teraz wyobraźmy sobię ,że pewnego dnia człowiek ten wykrzyknie nam śmiesznie niską cenę za naszą firmę. My wtedy ze strachu, że cena jest tak niska i może nigdy nie wzrosnąć, sprzedajemy mu naszą firmę pod wpływem uczuć.
Głupi facet wtedy kupuje firmę, która działa jak sprawna maszyna i w przeciągu powiedzmy roku robi duży postęp, jej wycena ponownie wzrasta a my żałujemy, że pozbyliśmy się dobrej firmy za śmieszne pieniądze - a to wszystko bo niezrównoważony facet, stale krzyczący inne ceny wpłynął na nasze uczucia.
Jako inwestorzy możemy po prostu nie słuchać tego szaleńca - który oczywiście jest odpowiednikiem giełdy, która codziennie inaczej wycenia biznes, który posiadamy - czyli akcje. Możemy za to wykorzystać jeśli wycena będzie przeceniona i zbyt wysoka - sprzedać firmę z dużym zyskiem, lub kiedy wykrzyknięta zostanie śmiesznie niska cena - zdecydować się na zakup. Natomiast dopóki cena, którą krzyczy nam giełda nam nie odpowiada, nie musimy robić kompletnie nic, tylko czekać na nasz moment.
Kolejnym ważnym aspektem, bardziej praktycznym jest to by decydując się na kupno akcji, być pewnym swojej inwestycji, mieć dokładny plan wejścia i wyjścia z pozycji, przygotowanym co zrobić jeśli cena mocno spadnie po kupnie i jeśli mocno wzroście. Bedąc w 100 procentach pewnym swojej inwestycji, jest nam dużo łatwiej ignorować codzienne notowania na giełdzie, które tak mocno potrafią grać na uczuciach niepewnych inwestorów.
Jak to mawiał Benjamin Graham - " prawdziwego inwestora nie da się zmusić do sprzedania akcji i może sobie pozwolić na ignorowanie bieżących notowań, może je sprzedać dopiero wtedy, kiedy pasuje mu do książki. Gdy inwestor podąża za tłumem i przejmuje się nieuzasadnionym spadkiem wyceny papierów to swoją największa korzyść zamienia w niekorzyść."
I tym akcentem zakończę ten post, udanych inwestycji i dziękuje za 2,5 tys wyświetleń bloga :)
Na obrazku Wall St. - czyli centrala szaleństwa giełdowego, na którym codziennie ludzie zarówno tracą jak i zarabiają fortuny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz